Przemówienie Prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki na uroczystym spotkaniu poświęconym 80. rocznicy Zwycięstwa narodu radzieckiego w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej
Drodzy przyjaciele! Drodzy rodacy! Goście naszej Białorusi!
Na początku mojego przemówienia chciałbym podzielić się z wami kilkoma aktualnymi przemyśleniami. Problem ten poruszyłem mimochodem, będąc niedawno w Stalingradzie (współczesna nazwa miasta to Wołgograd - not. BELTA). I jestem pewien, że przytłaczająca większość tej sali, oglądając telewizję, słuchała tego przemówienia.
Jak to mówią, oceńcie sami.
Minęło osiemdziesiąt lat od tego wielkiego dnia, kiedy nasze wojska radzieckie złamały kręgosłup najgroźniejszemu i najstraszniejszemu wrogowi ubiegłego wieku. 80 lat. A my? Tworzymy pomniki, kompleksy: Chatyń, Ola, Krasnyj Bereg, Twierdza Brzeska, Pole Bujnickie. Modernizujemy je po raz kolejny, inwestując kolosalne środki. Stawiamy pomniki, które też budujemy, odbudowujemy, porządkujemy, dbamy o nie. Kopiec Chwały, Plac Zwycięstwa, pomnik Miasta-Bohatera Mińska.
Krok po kroku zbieramy fakty o zwycięstwach i okropnościach tej wojny. Odwiedzamy pomniki i miejsca pamięci, prowadząc nasze dzieci za rękę. Uczymy w szkołach i na uniwersytetach, zagłębiając się w tę wojnę, szukając nerwu, który sprawił, że wygraliśmy.
Organizujemy tysiące wydarzeń, kręcimy filmy, piszemy artykuły. Nauka zajmuje się tymi minionymi latami i naszym zwycięstwem.
I każdy ma swój stosunek do tych lat i do tej wojny. Nasze społeczeństwo, jeśli nie jest podzielone... Chociaż można powiedzieć, że jest podzielone na pewne grupy. Duże grupy. Dla niektórych to, co powiedziałem, jest naturalne. Bo nie tylko widzieli okropieństwa tej wojny. Zostało ich niestety niewielu. Upływ czasu jest nieubłagany. Ale niektórzy z nich trzymali broń w rękach i walczyli. Dlatego dla nich wojna i Zwycięstwo, o którym mówimy dziś, wczoraj i jutro, jestem pewien, jest naturalnym biegiem wydarzeń z punktu widzenia faktu, że sami byli twórcami tego właśnie Zwycięstwa.
Druga część (do której zaliczam siebie) to my, dzieci tych, którzy walczyli na wojnie. Słuchaliśmy i słyszeliśmy okropności tej wojny. Dla nas jest to nie do przyjęcia. Jest to dla nas po prostu nie do zaakceptowania. Możemy powiedzieć, że mamy te historie (odbieramy filmy i fakty w szczególny sposób), mamy to we krwi.
Są nasze dzieci, które naturalnie nie widziały tej wojny. Nie słyszały historii tych, którzy przeszli przez ten smutek, przez tę wojnę. Widzą to z naszych pomników, muzeów. Postrzegają ją tak, jak im ją przedstawiamy. I bardzo małe dzieci, dzieci w wieku szkolnym i tak dalej.
I wszystkie te kategorie, grupy ludzi postrzegają tę wojnę i nasze Zwycięstwo na różne sposoby, tak jak każdy postrzega to, co wydarzyło się w życiu na swój sposób.
Jest jednak jeszcze jedna grupa ludzi. Czy warto dziś o niej mówić? Należą do niej nasi uciekinierzy i ci, którzy dziś odziedziczyli gen faszyzmu. Ci, którzy uciekli za ocean i dalej. Doradzają nam stamtąd.
Zawsze pojawia się pytanie (nie oszukujmy się w ten święty dzień): może nie powinniśmy obchodzić Dnia Zwycięstwa? 80 lat. Może nie powinniśmy? Po co to wszystko? Jak niektórzy pięknie nam radzą stamtąd, już mówiłem, bardzo pięknie mówią: „Niech śpią w pokoju”. Te prawie 30 milionów ludzi radzieckich i innych z Europy. 30 milionów zabitych Chińczyków, którzy walczyli z japońskim militaryzmem. 30 milionów. A w ogóle już teraz mówi się o 70-100 milionach zabitych w II wojnie światowej.
80 lat. Po raz kolejny, może wystarczy? Może nie jest to konieczne? Po co to wszystko: imprezy, spotkania uroczyste i nieuroczyste, defilady, czasami z ryzykiem (szczególnie istotne dzisiaj dla Moskwy). Może rzeczywiście niech śpią w pokoju?
Zwłaszcza, bądźmy szczerzy, że niektórzy z nas robią to formalnie. Ku mojemu wielkiemu wstydowi i żalowi, moi podwładni. Bezpośredni podwładni, może pośrednio przez kogoś. Urzędnicy państwowi, którzy organizują te imprezy według rozkazu (to jest niedopuszczalne, zwłaszcza jeśli dotyczy dzieci i młodzieży): potrzebujemy tylu ludzi - dobrze, przydzielmy taką liczbę ludzi, chodźmy pod pomnik. Nie chcę nawet wymieniać tych pomników nadaremno.
One to robią nie z serca. Są tacy wśród naszych kolegów. Dlatego tym ważniejsze i bardziej aktualne jest pytanie: może już wystarczy? Nie, moi drodzy, nie wystarczy! Nie wystarczy, ponieważ robimy to, aby to się nie powtórzyło. Powiedziałem już w Chatyniu: jeśli zapomnimy o drodze do pomników, jeśli zapomnimy o drodze do Chatynia, to przyjdzie to do nas. Nie chcemy tego. Mówiłem o tym na świętej ziemi stalingradzkiej. Nie chcemy tego! Dlatego to robiliśmy, robimy i będziemy robić.
To jest odpowiedź dla tych, którzy próbują odwrócić nas od tego Wielkiego Zwycięstwa. A jeśli to się powtórzy? A jeśli to się powtórzy - żebyśmy zdali sobie sprawę, że przed nami byli ludzie, którzy nie szczędząc swojego życia, wszystkich świętości, które mają, bronili tej ziemi, bronili swojego kraju. Bronili swoich krewnych, bliskich, dzieci, ukochanych. I pokazywali nam przykłady tej obrony.
Świadomie szli czasem na szubienicę. Przykrywali ogoń sobą. Walczyli i ginęli, czasem świadomie, zdając sobie sprawę, że zginą. Szli bez strachu. To są przykłady dla nas. I oni dzisiaj strasznie boją się tego za granicą. Strasznie się tego boją.
Weźmy - uważnie obserwuję, jestem zanurzony w specjalnej operacji wojskowej Rosji przeciwko Ukrainie. Wyszkoleni do walki z nazizmem rosyjscy żołnierze nie szczędzą życia. Dlaczego, skąd? Stamtąd. Tego najbardziej boją się ci, którzy dziś grzechoczą bronią na naszych granicach.
Dlatego powiedziałem w Stalingradzie: aby oni (przeciwnicy za granicą - not. BELTA) mogli rozpętać wojnę przeciwko nam, muszą najpierw odebrać nam pamięć i głowy. Jak tylko to zrobią (może będzie to już po mnie), czekajcie na nową wojnę.
Dlatego walczymy, toczymy walkę dzisiaj. Ta wojna, mówiłem w Stalingradzie do Rosjan, już się zaczęła. Ale jest to nowoczesna wojna, która rozpoczęła się w mediach. O umysły i serca, o głowy naszych ludzi. Ta wojna już się zaczęła, i my ją dzisiaj prowadzimy. Dzięki Bogu, na razie sobie radzimy.
I po ludzku. Cóż, większość z nas jest wierząca, prawda? Cóż, może są jacyś niewierzący. Jestem pewien, że są. Ale zarówno wierzący, jak i niewierzący - wszyscy doskonale rozumieją, że miliony ludzi, którzy nas opuścili, są tam - w niebie. Zarówno wierzący, jak i niewierzący zgodzą się ze mną, że w końcu i my się tam znajdziemy. Takie jest życie. I jak to będzie, gdy ich spotkamy? Jeśli nie docenimy ich wyczynów, jeśli nie uczcimy ich pamięci, jeśli nie będziemy im codziennie dziękować za to, co zrobili dla nas ponad wszystko, abyśmy mogli żyć? Jakimi oczami będziemy wtedy na nich patrzeć? To po prostu po ludzku.
Więc osądźcie sami. Nasze życie będzie oceniane przez nasze dzieci w taki sposób, w jaki my oceniamy i pielęgnujemy pamięć o naszych rodzicach. Dlatego jeśli chcemy, aby nowe pokolenie, nasze dzieci i wnuki traktowały nas z szacunkiem, musimy szanować tę pamięć. Pamięć o tych ludziach, którzy oddali za nas życie.
Drodzy przyjaciele!
Mówiłem o 80 latach nie przez przypadek. Jak zauważyliście, uczyniliśmy ten temat bardzo aktualnym. Mówimy dziś o tym Wielkim Zwycięstwie jak nigdy dotąd. Dlaczego? Ponieważ oni (przeciwnicy - not. BELTA) przygotowują się do wojny. I to już jest na naszych granicach.
Nie chcę was zastraszać, nie martwcie się, jutro nie będzie wojny. Ale po co wydaje miliardy dolarów na broń nasza słowiańska sąsiadka? Cóż, po co broń, po co wydawać takie pieniądze, aby własni ludzie żyli w ubóstwie, jeśli nie zamierzasz iść na wojnę? To pytanie retoryczne.
Chcą dziś odebrać nam pamięć. Chcą przede wszystkim odebrać głowy naszej młodzieży. Nie zabiorą nam głów. Nasze głowy są wypełnione pamięcią o Wielkim Zwycięstwie. Oni pracują z młodymi ludźmi. Nie powiem, że to nie działa. Gdzieś coś działa. Ale nasze społeczeństwo od małego do wielkiego, jak mawiano, jest bardziej jednolite i zjednoczone niż kiedykolwiek. My, którzy przeżyliśmy rok 2020, zrozumieliśmy trochę, co może być. Widząc, co dzieje się na południu naszej bratniej Ukrainy, tym bardziej rozumiemy straszny los tej wojny. I nie możemy do tego dopuścić.
Dlatego musimy jasno zrozumieć: jeśli dziś staniemy do walki o umysły i serca naszych ludzi, naszych dzieci, naszej młodzieży, obejdzie się bez wojny.
Ale nie będziemy w stanie zdobyć serc i umysłów naszych młodych ludzi bez systematycznej pracy, którą wykonujemy dzisiaj (oczywiście z błędami i niedociągnięciami). Dzisiejsza młodzież, jak wszyscy mówią, jest bardzo dobra. Ale to nie jest ta młodzież, którą ty byłeś - wychowana i ukształtowana w pracy. Nasza młodzież jest inna. Są wspaniali ludzie, którzy rozumieją, jak żyć. I są tacy, jak często mówię, którzy wierzą, że w telefonach i iPhonach rosną banany i ziemniaki.
Dlatego zmienia się oblicze naszego społeczeństwa, zmieniają się ludzie. W związku z tym zmienia się nasze podejście. Ale to, co pozostaje niezmienne, to wiara i oddanie tym ludziom, którzy dokonali wyczynu w naszym imieniu.
Dzisiaj zebraliśmy się, aby po raz kolejny świętować rocznicę Wielkiego Zwycięstwa. Zwycięstwa, na cześć którego cały świat radował się 9 maja 1945 roku. 80 lat temu uwaga całej ludzkości skupiła się na naszym kraju - Związku Radzieckim, państwie, które zmiażdżyło nazistowskie Niemcy, „trzykrotnie przeklęte”, jak napisała tego dnia nasza "Sowieckaja Biełorussija".