W pożarze w narodowym sanktuarium Matki Bożej Budsławskiej została uszkodzona tylko bazylika: cudowny obraz nie ucierpiał

Rano 11 maja zapalił się dach narodowego sanktuarium Matki Bożej Budsławskiej. Zgasić ogień nie udawało się w ciągu kilku godzin, w wyniku czego dach się zawalił na sklepienia. Budsław odwiedzili przewodniczączy Konferencji Katolickich Biskupów na Białorusi biskup witebski Aleh Butkiewicz, arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz, biskup Kazimierz Wielikosielec, biskup Jerzy Kosobucki,  biskup Aleksander Jaszewski SDB. Proboszcz parafii w Budsławiu  ksiądz Dymitr Dubowik opowiedział o niektórych momentach zdarzenia: „ O 7.47 zadzwoniłem na straż pożarną, później zaczęślimy wynosić z kościoła wszystyko, co się da. To zajęło około godziny. Niektórzy ludzie, którzy pomagali wynosić, padali w kościele, bo było już pełno dymu. Potem poprostu staliśmy i patrzyliśmy, jak się pali”, - podzielił się kapłan. Tak zwany „stary kościół”, znajdujący się za częścią ołtarzową świątyni, nie ucierpiał, „natomiast w kościele – organy są mokre, ołtarz jest mokry, wszystkie malowidła są mokre”. „W dodatku nie ma dachu, a to znaczy, że nadal będą mokły, - ze smutkiem dodał proboszcz parafii. – Sklepienia się trzymają. Jeśli żar ich nie uszkodził, powinny wytrzymać”. Kapłan podkreślił, że w takiej sytuacji nie wolno zwlekać: organy i ołtarz zostaną demontowane dla następnej konserwacji i dalszego odnowienia. Również zostanie rozpoczęta współpraca z projektantami, którzy będą poszukiwali tymczasowego rozwiązania dla dachu. „Kiedy wcześniej naprawialiśmy dach, pod nogami mieliśmy krokwy. Teraz pod nogami nie ma nic”, - odznaczył ksiądz Dymitr Dubowik. W pożarze w narodowym sanktuarium Matki Bożej Budsławskiej została uszkodzona tylko bazylika: cudowny obraz nie ucierpiał. W pierwszych chwilach po tym, jak nad dachem świątyni zauważono dym, dzięki staraniom proboszcza i wolontariuszy z kościoła wyniesiono Najświętszy Sakrament i cudowny wizerunek Matki Bożej Budsławskiej.